Jeszcze w grudniu zeszłego roku mieliśmy okazję zacząć testy MOVA M10 – nowego odkurzacza aktywnie myjącego. Bawiłem się nim ponad 6 tygodni i mam sporo spostrzeżeń na jego temat.
Spis treści
Na papierze MOVA M10 ma potencjał na miejsce w pierwszej trójce najlepszych odkurzaczy myjących na naszym rynku, a przecież po testach Dreame H13 Pro, Jimmy PW11 Pro Max i Roborocka Flexi Pro, poprzeczka postawiona jest naprawdę wysoko.
Mova M10 to potencjalnie jeden z najlepszych odkurzaczy myjących aktywnie, a to z uwagi na kilka aspektów. Pierwszy to podgrzewanie wody do 75 stopni, który przemywany jest wałek. W tej samej temperaturze jest też suszony w rekordowe 5 minut – to druga ogromna zaleta.
Ostatni punkt po stronie plusów to przeniesienie zbiornika wody z członu pionowego, do zespołu myjącego na dole, co zmienia ergonomię, sprawia, że odkurzacz łatwiej się prowadzi. Jeśli zastanawiasz się, jak to wszystko sprawuje się w rzeczywistości, zapraszam do lektury.
Na początek jednak słów kilka o marce MOVA. To brand firmy Dreame, lecz na polskim rynku mają zupełnie innych dystrybutorów. Wśród sprzętów z tym logo testowałem już m.in:
Flagowy odkurzacz myjący aktywnie od MOVA kosztuje na początku 2025 roku 1699 zł, czyli jest nieco tańszy od konkurencyjnych propozycji, jak Dreame H13 Pro, Roborock Flexi Pro, czy Tineco serii S6 i S7. Od premiery w listopadzie był kilkukrotnie przeceniany, ale tylko o marne kilka dyszek.
Dostępność MOVA M10 jest słaba – kupimy go w RTV EURO AGD, MaxElektro i ich sklepach internetowych, a także w oficjalnym sklepie MOVA na Allegro. Ponoć w tym roku ma wystartować dedykowana strona MOVA ze sklepem posiadającym komplet akcesoriów.
Co do części to typowo dedykowanych do MOVA M10 nie znajdziemy (na styczeń 2025), ale na szczęście filtr i wałek myjący pasuje z wielu modeli Dreame, w tym od H13 Pro, tak samo jest z detergentem – możemy kupować środki Dreame, to dokładnie ta sama chemia. Jeśli chcesz korzystać z zamienników, pamiętaj, żeby były to środki nisko pieniące.
Wraz ze sprzętem gotowym do pracy dostajemy butelkę 500 ml detergentu MOVA Multi-Durface Floor Cleaner, drugi wałek myjący, zapasowy filtr, wycior do czyszczenia sprzętu, stację dokującą i komplet instrukcji obsługi.
Dobrze, że producent pomyślał o zapasie filtrów i wałków, gdyż dedykowanych pod MOVA M10 nie kupisz, trzeba dobierać części z odkurzaczy Dreame.
Parametry MOVA M10 są następujące:
Cyferki MOVA M10 są całkiem niezłe, choć nieco słabsze niż w Jimmy PW11, ale za to zbliżone do Dreame H13 Pro i lepsze od Roborocka Flexi Pro.
MOVA M10 ma taką samą moc silnika 300 W i siłę ssania 18 kPa jak Dreame H13 Pro – Jimmy PW11 oferuje 21 kPa z silnika 460 W, a Roborock 17 kPa (moc silnika nie jest znana). W porównaniu do Dreame H13 Pro mamy nieco niższe obroty wałka – 450 vs 520, mniejszy akumulator 4000 vs 4900 mAh, ten sam czas pracy w trybie inteligentnym (40 minut), ale krótszy w Ultra 22 vs 28 minut.
MOVA M10 wygrywa ze wszystkimi trzema konkurentami temperaturą podgrzewania wody do 75 stopni i czasem suszenia w 5 minut, także w temperaturze 75 stopni – takich parametrów nie oferuje żaden model dostępny w Polsce, najbliższy mu jest Tineco serii S7, który suszy tak samo szybko, ale temperatura podgrzewania wody to 70 stopni, czyli 5 stopni mniej.
Wykonanie jest bardzo dobre: ciężko się tu do czegoś przyczepić poza może dwoma elementami. Pierwszy – ciężko wpina się zbiornik wody brudnej. Połączenie jest tak szczelne, że trzeba użyć nieco siły, żeby zbiornik zakleszczył się na swojej pozycji i nie wypadł przy pierwszych ruchach. Druga kwestia to brak gumowania przodu zespołu myjącego – mamy goły plastik, więc trzeba uważać przy meblach, żeby czegoś nie porysować.
Rura jest metalowa, na górze mamy wygodny chwyt z trzema przyciskami (włącznik, wybór trybu i samooczyszczenie), a także czytelny wyświetlacz z procentowym stanem baterii. Pod uchwytem mamy głośnik i przycisk wyboru głośności komunikatów głosowych, a także języka – bazowo jest angielski, polski jest jaki trzeci na liście za arabskim. Niżej mamy wygodny uchwyt do przenoszenia odkurzacza, dalej koło podporowe ułatwiające sprzątanie na płasko, zwolnienie zbiornika wody brudnej.
Zespół myjący składa się z pojedynczego wałka z gęstym włosiem, montujemy go bezpośrednio na silniku i mocujemy jedną stroną do boku zespołu. Wałki są łatwo wymienne, choć wyjęcie zaczepu, który trzeba przełożyć do nowego wałka wymaga sporej siły. Zespół jest tak skonstruowany, że wałek prawie idealnie dochodzi do krawędzi – zostawia ok. 7 mm martwej strefy po lewej stronie i 6 mm po prawej. To dobry wynik.
Nisza, w której pracuje wałek ma wystający element wyżymający wałek i jednocześnie został wyposażony w plastikowe zęby wyczesujące – faktycznie nie plącze włosów wokół siebie. Nad tym elementem mamy osiem dysz natryskowych na całej szerokości wałka. Od spodu znalazła się uszczelka, która zbiera nadmiar wody, której i tak nie pozostaje wiele.
Odkurzacz porusza się na czterech kołach – dwa większe z tyłu i dwa małe z przodu. Nie ma tu typowych, dużych kół z tyłu, zwłaszcza takich z napędem jak te w Dreame H13 Pro. Koła są gumowane i nie dystansują wałk. Ten ostatni sporym ciężarem opiera się na podłodze – według producenta siła docisku to 20 N (ok. 2 kg), ale mam wrażenie, że może być nawet nieco większa.
Podczas mycia podłóg wałek obracając się 450 razy na minutę szoruje podłogę, dzięki elementowi wyżymającemu usuwa z siebie brudną wodą i elementy stałe, a od góry nasączany jest czystą wodą, więc przy obracaniu się, zachodzi proces samooczyszczenia. Zabrudzenia są wciągane wraz z wodą do zbiornika wody brudnej, który ma separator elementów stałych i płynu, a kończy się filtrem HEPA z filtrem wstępnym z metalowej siateczki.
Konstrukcja jest dopracowana, a odkurzaczem porusza się naprawdę lekko. Producent twierdzi, że odczuwalna waga na nadgarstku to ok. 900 g – myślę, że to przesadnie mało, ale faktycznie porusza się nim lżej niż odpowiednikami Dreame, Roborock i Tineco, podobnie do Jimmy.
Od razu zacznijmy od tematu, który sensu ma niewiele – większość producentów odkurzaczy myjących aktywnie próbuje sprzedawać je też jako odkurzacze do pracy na sucho. To bzdura, gdyż w tego typu sprzęcie nośnikiem brudu jest woda i to też ona zapewnia czystość wałka przy każdym obrocie. Na sucho praca takimi sprzętami nie ma moim zdaniem sensu.
Za to w działaniu na mokro MOVA M10 pokazuje pazur. Dobrze zaprojektowany zespół myjący z wałkiem należycie dociśniętym do podłoża sprawia, że sprzęt sam wyrywa się do przodu, znakomicie myje każdy rodzaj podłóg, niestraszne mu zaschnięte plamy i jedyne obszary, które lepiej doczyścimy mopem lub szczotką to oczywiście głębokie fugi między kafelkami – włosie wałka tak daleko nie sięga, choć lekko muska te przestrzenie.
Odkurzacz ma trzy tryby pracy: inteligentny, ultra i ssanie. Pierwszy inteligentny sam dobiera moc ssania do ilości wykrytych zabrudzeń, to w nim, przy małych zabrudzeniach osiągniemy te 40 minut pracy, ale tylko, gdy zabrudzeń jest mało. Dodatkowo w tym trybie działa ledowy, 3-kolorowy wskaźnik ilości brudu na wyświetlaczu.
Ultra to najlepszy tryb tego odkurzacza z najwyższą mocą ssania 18 kPa i 22 minutami czasu pracy. Ostatni tryb służy do samego ssania – nadaje się do wciągania płynów, choć i to też lepiej zrobić w trybie ultra. Realna pojemność zbiornika wody pod korek to 880 ml.
Tryby pracy różnią się zużyciem wody i baterii. Na umycie 20 m2 kuchni w ok. 4,5 minuty, każdy z trybów zużywa:
Głośność wszystkich trybów jest zbliżona i mieści się w przedziale 68-70 dB, gdy mierzymy z odległości 40 cm od sprzętu, będąc dwa metry od odkurzacza, głośność spada do okolic 63 dB. Jak widać, a raczej słychać MOVA M10 nie jest najcichszym odkurzaczem myjącym, ale na szczęście sam dźwięk nie jest męczący.
Prawdą jest, że odkurzacz ma na płasko 14 cm wysokości – nisza meblowa musi mieć minimalnie większy wymiar. Trzeba jedynie pamiętać, że w pracy na płasko pojemność zbiornika wody brudnej zmniejsza się do 500 ml. Szerokość samego wałka myjącego to 26 cm, a całego zespołu myjącego 28 cm.
Głębokość zespołu myjącego to 22 cm, a wysokość nie ma znaczenia, gdyż wyższy jest przegub – 14 cm. Szkoda, że MOVA M10 nie ma jak Dreame oświetlenia LED – przydałoby się w ciemniejszych partiach, zwłaszcza pod meblami.
Standardowo zrobiłem parę testów. Sprawdziłem jak odkurzacz poradzi sobie z usunięciem plamy po espresso, wciąganiem rozlanych płynów (herbata/kawa i mleko), czy jest wstanie wciągnąć większe elementy jak płatki śniadaniowe w mleku, a samooczyszczenie wałka sprawdziłem na kilku różnych zabrudzeniach.
Usunięcie plamy po kawie zostawionej na 24 godzinach wyszło znakomicie – pojedynczy przejazd do przodu i w tył usuwa większość kawy, jedynie na rantach i we wzorkach kafelków trzeba przejechać kilka razy więcej, aby usunąć plamę w 100%. Włosie wałka nieźle czyści też fugi, ale to trzeba na kawałek fugi najechać i zostawić odkurzacz w tej pozycji na jakieś 5-6 sekund.
Kolejny test zrobiłem z rozlanym mlekiem na kafelkach z głębokimi fugami, cukrem, bułką tartą, płatkami jaglanymi, keczupem i ziarnami kawy. Pojedynczy przejazd tylko w przód usunął praktycznie wszystko, popracować trzeba tylko nad mlekiem w fugach, a tak efekty są dobre na 100%. Warto zauważyć, że wałek po takiej akcji nadal nadaje się do dalszej pracy, nie rozciera brudu, nie zostawia smug.
Rozlane płatki śniadaniowe z mlekiem to też pikuś dla MOVA M10, choć jest też pewne ograniczenie – płatki duże mogą być problemem, ale musi, jaglane, owsiane, czy mniejsze z popularnych marek wciągnie jak Cheerios, ale duże jak Cini-Minis, Cookie Crisp już nie da rady.
Zbieranie rozlanych płynów jest po prostu świetne, obojętnie z jakiego materiału, a sprawdziłem na kafelkach z głębokimi fugami, deskach modrzewiowych i panelach, które nie są specjalnie wodoodporne.
Ogólnie z efektów mycia można być bardzo zadowolonym – to poziom Dreame H13 Pro, Jimmy PW11, Roborocka Flexi Pro, czy najlepszych modeli Tineco. Odkurzacz ma świetną ergonomię, mimo wagi ok. 4,5 kg sprawia wrażenie lekkiego jak piórko, ma bardzo małe martwe strefy po bokach, a do tego nie kosztuje dużo (jest o połowę tańszy od sprzętów z segmentu premium, jak Hizero, czy Dyson WashG1, a do tego lepszy).
Pod tym względem jest genialnie. W dużej i wysokiej stacji mamy pod wałkiem element nagrzewający się – to odpowiada za suszenie wałka w temperaturze 75 stopni w 5 minut. Woda nagrzana do 75 stopni bardzo dobrze przemywa wałek, co widać na zdjęciach porównawczych jak wałek wygląda po myciu podłóg, a jak po jednym cyklu samooczyszczenia.
Jednokrotne naciśnięcie przycisku samooczyszczenia wprowadza odkurzacz w tryb lekkiego samooczyszczenia – trwa 3 minuty i 20 sekund, zużywa 100 ml wody i dalej przechodzi do suszenia, które trwa 30 minut. Dwukrotne naciśnięcie wprowadza w tryb głębokiego czyszczenia, trwa 5 minut i 40 sekund, zużywa 120 ml wody i przechodzi do 5 minutowego suszenia w 75 stopniach.
Zdałem się na samooczyszczenie wałka na okres kilku tygodni korzystania z odkurzacza prawie codziennie i na zdjęciach możesz zobaczyć stan wałka, niszy w której pracuje i samej stacji – wałek jest w świetnym stanie, a na pozostałych elementach jest nieco zaschniętego brudu, ale jego poziom jest akceptowalny. Po prostu najlepiej przeczyścić te elementy co kilka cykli, a nie czekać tak długo jak ja.
Na zdjęciu wyżej możesz zobaczyć jak wygląda woda z trzech kolejnych czyszczeń wałka po mopowaniu kuchni – ostatni kieliszek od prawej to już tylko lekko mętna woda, co potwierdza wysoką skuteczność systemu.
Ręczne czyszczenie stacji to prościzna, mamy do przetarcia jedynie miejsce obracania się wałka z listwą nagrzewającą się, nieco trudniej czyści się przestrzeń za wałkiem w zespole myjącym, bo połowę zasłania silnik – na szczęście w zestawie jest wycior, który wejdziemy w każdy zakamarek.
Zbiornik brudnej wody jest naprawdę spory, ma 700 ml pojemności w pozycji pionowej lub 500 ml w pozycji poziomej. Od góry mamy dostęp do filtra, a do otwarcia zbiornika mamy specjalną dźwignię – wszystkie elementy zbiornika można myć pod bieżącą wodą, filtr należy porządnie osuszyć.
Zbiornik wody czystej znajduje się z tyłu zespołu myjącego, łatwo się go uzupełnia, nie cieknie z niego woda przy przenoszeniu. MOVA zaleca stosowanie 10 ml detergentu na cały 800 ml zbiornik wody, czyli proporcje 1:80. Tak dozując, detergent dodany do zestawy wystarczy nam na 50 pełnym zbiorników wody.
MOVA M10 to jeden z najlepszych odkurzaczy myjących jaki miałem okazję testować.
Jakością mycia dorównuje najlepszym modelom ze stacji bliźniaczej marki Dreame i konkurentom Roborock, Jimmy, czy Tineco. Na dodatek systemem samooczyszczenia przewyższa prawie całą stawkę rynkową osiągając 75 stopni temperatury wody, którą myty jest wałek i 5 minutowym turbosuszeniem.
Ma dobrze pomyślaną ergonomię, świetnie się prowadzi, choć nieco bardziej słychać jego małe kółka gdy porusza się po kafelkach z głębokimi, szerokimi fugami. Czas pracy jest wystarczający, ręczne czyszczenie jest proste, a materiały eksploatacyjne pasują z paru innych modeli marki Dreame.
Jak na cenę 1699 zł oferuje naprawdę sporo, więc jeśli szukasz topowego sprzętu do mycia podłóg z jak największą higienicznością systemu samooczyszczenia, to na początku 2025 roku nie ma nic lepszego.
ZALETY
|
WADY
|
Jeśli szukasz dobrego odkurzacza koniecznie sprawdź naszą listę najlepszych pionowych odkurzaczy bezprzewodowych.
Warto też zerknąć na nasz TOP-10 najlepszych odkurzaczy i mopów myjących aktywnie.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Ze sporym opóźnieniem, ale Roborock Qrevo Slim trafia do naszego kraju. To ciekawy sprzęt, który…
Wraz z nowym miesiącem dostaliśmy nową gazetkę Lidla obowiązującą od 3 do 8 lutego, a…
Niemiecka sieć handlowa Lidl ma na pierwszy tydzień lutego zestaw fajnych promek na AGD, akcesoria…
W ofercie RTV EURO AGD pojawił się nowy model pralki LG w rozmiarze slim i…
Marka MOVA startuje we wtorek 28 stycznia z nową promocją na odkurzacze pionowe i roboty…
W polskich sklepach mamy dobre ceny na najmocniejszą serię odkurzaczy pionowych od Dreame – serię…