>
Kategorie: MOVA by Dreame Robot sprzątający Testy

Robot MOVA E20 nie kosztuje dużo. A czy dobrze sprząta? (TEST)

MOVA E20 to robot sprzątający, który ma oferować dobrą jakość w przystępnej cenie. Czy tak jest? Czas to sprawdzić!

Roboty sprzątające z roku na rok stają się coraz lepsze i coraz tańsze, ale w tłoku podobnych do siebie konstrukcji trudno czasami wyłowić model, który naprawdę robi różnicę. MOVA E20 to jeden z tych sprzętów, który – przynajmniej na papierze – chce od razu wejść na wyższy poziom.

Mamy tu nawigację LDS, czyli skanowanie otoczenia za pomocą lasera, solidną moc ssania 5000Pa i dodatkową funkcję mopowania. Całość brzmi ambitnie, szczególnie, jak na urządzenie ze średniej półki. Ale przecież obietnice producentów znamy aż za dobrze – niejednokrotnie kończy się tylko na deklaracjach.

MOVA E20 wygląda bardzo schludnie i kompaktowo. Od strony konstrukcyjnej ten robot zdecydowanie budzi zaufanie. Ale dopiero aplikacja, system mapowania i zachowanie na co dzień pokażą, czy mamy do czynienia z realnym pomocnikiem, czy może kolejnym przeciętniakiem z dodatkiem mopowania „na odczepne”.

Pytanie brzmi: czy MOVA E20 rzeczywiście potrafi rozróżnić salon z dywanem od kuchni z płytkami i czy funkcja mopowania nie jest tylko ozdobnikiem? Postanowiłem przyjrzeć się temu modelowi z bliska. Interesowało mnie nie tylko to, jak sprząta, ale też jak się go obsługuje, jak reaguje na zmieniające się warunki i jak wygląda wsparcie w aplikacji mobilnej. Bo w końcu robot ma odciążyć nas w codziennych obowiązkach, a nie dokładać pracy.

Ile kosztuje MOVA E20?

Cena MOVA E20 to aktualnie około 699 zł – to pułap, w którym konkurencja zaczyna się robić naprawdę ciasna. I właśnie dlatego postanowiłem sprawdzić, czy MOVA ma w sobie coś, co pozwoli jej się wyróżnić.

Jeśli szukasz robota sprzątającego, który nie zrujnuje budżetu, ale jednocześnie ma ambicje być czymś więcej, niz tylko prostym urządzeniem, to może być sprzęt dla Ciebie.

Specyfikacja techniczna MOVA E20

MOVA E20 / fot. Paweł Gajkowski, agdManiaK.pl

  • Moc ssania: 5000 Pa;
  • Pojemność akumulatora: 3200 mAh;
  • Pojemność zbiornika na kurz: 330 ml;
  • Pojemność zbiornika na wodę: 245 ml;
  • Maksymalny obszar pracy: do 175 m²;
  • Maksymalny czas pracy: do 150 minut;
  • Czas ładowania: 360 minut;
  • Pokonywanie przeszkód: do 18 mm;
  • Wymiary robota: 320 x 320 x 96 mm;
  • Waga robota: 2,8 kg;
  • Inteligentna nawigacja LDS (Smart Pathfinder);
  • Sterowanie za pomocą aplikacji mobilnej;
  • Sterowanie głosem;
  • Wirtualna ściana;
  • Automatyczne dostosowanie mocy ssania;
  • Zapamiętywanie układu pomieszczeń;
  • Kolor: Biały, czarny.;
  • Dołączone akcesoria: Stacja ładująca, zasilacz, szczotka boczna, nakładka mopująca;
  • Gwarancja: 24 miesiące (gwarancja producenta).

MOVA E20 w ubogim zestawie startowym

MOVA E20 / fot. Paweł Gajkowski, agdManiaK.pl

Na pierwszy rzut oka zestaw sprzedażowy MOVA E20 wygląda klasycznie – mamy robota, stację dokującą, zasilacz, szczotkę boczną i jedną nakładkę mopującą. Producent dorzuca też instrukcję obsługi, ale… i tyle.

Szczerze mówiąc, jak na model z 2025 roku, który chce uchodzić za przemyślany i funkcjonalny, to trochę mało. Przydałoby się coś więcej, szczególnie jeśli mówimy o urządzeniu, które ma pracować regularnie i bez przestojów.

Zabrakło przede wszystkim rzeczy absolutnie podstawowej: zapasowej szczotki bocznej i drugiej nakładki mopującej. Jeśli planujesz mopować kilka razy w tygodniu, to jedna ściereczka szybko przestanie dawać radę – a pranie jej po każdej sesji bywa uciążliwe.

To samo dotyczy szczotek: zużywają się, wypadałoby mieć drugą pod ręką. W mojej opinii to trochę sztuczne obniżanie kosztów startowych, które i tak po zakupie lądują z powrotem w koszyku – tylko że już na Twój koszt.

Największe zaskoczenie? Brak narzędzia do czyszczenia szczotek. Niby drobiazg, ale jeśli miałeś kiedyś do czynienia z robotem sprzątającym, to dobrze wiesz, że włosy i nitki potrafią owinąć się wokół szczotki w sposób wręcz mistrzowski. Bez specjalnego nożyka czy grzebienia trzeba wszystko mozolnie skubać ręcznie, a to zwyczajnie irytujące. Zwłaszcza że taki gadżet kosztuje grosze i powinien być w pudełku od razu.

Nie zrozumcie mnie źle – MOVA E20 wydaje się mieć potencjał, ale sam zestaw startowy to wersja goła i wesoła. Trzeba się liczyć z tym, że zaraz po rozpakowaniu trzeba będzie dokupić akcesoria. I choć cena robota jest atrakcyjna, to warto uwzględnić te dodatkowe zakupy w całkowitym budżecie.

Klasyka z kilkoma drobnymi niespodziankami

MOVA E20 / fot. Paweł Gajkowski, agdManiaK.pl

Pod względem designu MOVA E20 nie robi większego zamieszania. To klasyczny, okrągły robot sprzątający z funkcją mopowania i charakterystycznym laserem LDS.

Wzornictwo? Stonowane i typowe – ale może właśnie o to chodzi. Tego typu urządzenie ma być przede wszystkim praktyczne, a nie przyciągać wzrok domowników czy gości. Na plus mogę zaliczyć fakt, że robot dostępny jest w dwóch wersjach kolorystycznych – czarnej i białej. Wybór może i symboliczny, ale zawsze lepiej mieć możliwość dopasowania do wnętrza.

Wymiary robota (32 × 32 × 9,6 cm) sugerują, że z powodzeniem wjedzie pod większość popularnych mebli – w tym także szafki i kanapy z IKEA, które, jak wiemy, nie zawsze są łaskawe dla wyższych konstrukcji. W moim mieszkaniu MOVA E20 bez problemu przeciskał się tam, gdzie inne modele często zahaczały laserem lub po prostu odpuszczały sobie próbę. I właśnie ta niewielka wysokość to jego cichy atut.

Nieco gorzej wypada kwestia stacji ładującej. MOVA E20 nie otrzymał bardziej zaawansowanej stacji dokującej z opróżnianiem pojemnika (pojemność 330 ml) czy uzupełnianiem wody (pojemnik na wodę ma 245 ml) – mówimy tu o klasycznej bazie z zasilaczem, która służy wyłącznie do ładowania baterii.

Sama stacja jest bardzo lekka, ale stabilna i nie przesuwa się podczas podjazdu. Nawet jeśli jest oddalona od ściany, robot podjeżdża do niej na tyle powoli, że nie ma z tym żadnego problemu. Niebieska dioda LED, która sygnalizuje ładowanie, jest wyjątkowo intensywna – warto o tym pamiętać, jeśli planujecie trzymać ją w sypialni.


Mimo klasycznej budowy i ograniczeń stacji, MOVA E20 jest zaskakująco dobrze wykonany. Obudowa sprawia solidne wrażenie, a przyciski na górze – służące do uruchamiania robota i powrotu do bazy – działają z przyjemnym, wyraźnym klikiem. Dodatkowo są podświetlane, co zdecydowanie ułatwia obsługę wieczorem.

Szkoda tylko, że przy codziennym użytkowaniu wychodzą na jaw pewne niuanse, jak na przykład przeciętna zdolność pokonywania progów. W teorii robot ma radzić sobie z przeszkodami do 18 mm, ale w praktyce bywa różnie – czasem próg pokonuje za pierwszym razem, a czasem kombinuje i szuka podjazdu jak kierowca na kursie prawa jazdy.

Nie jest to zatem konstrukcja, która zaskakuje czymś wyjątkowym, ale MOVA E20 to robot przede wszystkim kompaktowy. Nie aspiruje do segmentu premium, ale też nie udaje, że tam należy.

Jeśli akceptujemy ograniczenia wynikające z jego klasy i ceny, możemy liczyć na urządzenie, które w codziennym użytkowaniu po prostu daje radę – nawet jeśli od czasu do czasu się zagubi lub zawaha na progu.

Nawigacja i mapowanie – budżetowa precyzja z klasą

MOVA E20 / fot. Paweł Gajkowski, agdManiaK.pl

MOVA E20 wykorzystuje system nawigacji oparty na technologii LDS, czyli laserowym czujniku LIDAR. To rozwiązanie, które jeszcze do niedawna było zarezerwowane dla modeli wycenianych znacznie wyżej. Dziś trafia do coraz tańszych konstrukcji – i bardzo dobrze. W przypadku E20 działa to naprawdę solidnie. Mapowanie przestrzeni jest szybkie i precyzyjne, a robot nie krąży bez celu, tylko od razu zabiera się za pracę, według wyznaczonego schematu.

Co ciekawe, mimo że LIDAR wystaje na górze urządzenia, jego obecność nie przeszkadza w poruszaniu się pod popularnymi meblami z IKEA – wszystko dzięki konstrukcji, która nie przekracza 9,6 cm wysokości. W praktyce to oznacza, że robot poradzi sobie z czyszczeniem pod kanapą czy stolikiem, gdzie brud zwykle lubi się gromadzić w spokoju. To niewielki, ale istotny detal, który w codziennym użytkowaniu po prostu robi różnicę.

Zachowanie MOVA E20 w pobliżu przeszkód również wypada zaskakująco dobrze. Nie obija się o meble, nie szarżuje w ściany, a podczas testów zaskoczył mnie precyzją manewrów. Oczywiście, są wyjątki – w moim przypadku robot szczególnie upodobał sobie suszarkę do ubrań, próbując za wszelką cenę znaleźć drogę przez jej wąskie rurki. To jednak bolączka nawet droższych modeli, które „widzą” przeszkodę, ale niekoniecznie potrafią ją prawidłowo zinterpretować.

Aplikacja MOVAhome to bardzo solidne zaplecze dla robota MOVA E20 – i trzeba przyznać, że producent naprawdę przyłożył się do jej funkcjonalności. Na pierwszy plan wysuwa się możliwość precyzyjnego zarządzania przestrzenią sprzątania.

Możemy ustawić wirtualne ściany (0,4m), strefy zakazane czy obszary bez mopowania – każda z tych opcji ma swoje określone wymiary minimalne (0,5m x 0,5m), co pozwala na całkiem dokładne dopasowanie do układu mieszkania. Co więcej, aplikacja daje możliwość oznaczania miejsc potencjalnie niebezpiecznych – jak np. schody – gdzie robot mógłby spaść. To przydatne rozwiązanie, zwłaszcza w większych, wielopoziomowych przestrzeniach.

Równie dobrze wypadają opcje związane z personalizacją sprzątania. Możemy zaplanować harmonogramy dla konkretnych pomieszczeń, ustalić godziny pracy robota, a nawet określić intensywność mopowania i moc ssania – w zależności od typu podłogi czy poziomu zabrudzenia. Co ważne, wszystkie te ustawienia są łatwo dostępne i intuicyjne w obsłudze, a sama aplikacja działa stabilnie. Dzięki temu MOVA E20 nie tylko sprząta, ale sprząta dokładnie tam, gdzie chcemy i dokładnie tak, jak chcemy.

Muszę przyznać, że w tej półce cenowej MOVA E20 radzi sobie z mapowaniem zaskakująco dobrze. Nie jest to poziom topowych modeli za kilka tysięcy złotych, ale naprawdę nie ma do czego się przyczepić. A jeśli dodamy do tego fakt, że nie błądzi i wie, gdzie ma wrócić do bazy (choć czasem zdarza mu się z uporem maniaka znów „zaatakować” suszarkę), to otrzymujemy robota, który – przynajmniej pod względem nawigacji – naprawdę daje radę.

Tryby pracy, realna skuteczność i niedociągnięcia, czyli jak sprząta MOVA E20?

MOVA E20 / fot. Paweł Gajkowski, agdManiaK.pl

Pod względem opcji czyszczenia MOVA E20 oferuje sensowne możliwościami. Oprócz klasycznego sprzątania całego mieszkania, można precyzyjnie wybrać konkretne pomieszczenia, a następnie ustawić, ile razy robot ma je posprzątać: jeden, dwa lub trzy przejazdy. Co ciekawe, w trybie potrójnym robot najpierw jedzie po szerokości, długości, a następnie znowu po szerokości, co faktycznie daje poczucie dokładniejszego odkurzenia – szczególnie tam, gdzie brudu jest więcej.

MOC to słowo-klucz w przypadku MOVA E20 – i to dosłownie. Urządzenie oferuje aż cztery poziomy siły ssania: spokojny, standardowy, turbo i maksymalny. Ten ostatni to prawdziwe uderzenie – 5000 Pa robi wrażenie na papierze i w praktyce faktycznie pozwala wyciągnąć sporo brudu z dywanów. Ale, jak to często bywa, coś za coś. Tryb maksymalny błyskawicznie pożera energię i wyraźnie skraca czas pracy – w moim przypadku do około 80 minut.

Robot radzi sobie bardzo dobrze z codziennym kurzem i sierścią zwierząt – bez dwóch zdań. Na panelach czy płytkach jest skuteczny, a filtracja działa sprawnie, zatrzymując pył. Zdarzały się jednak pojedyncze przypadki, gdy po zakończonym cyklu zauważyłem delikatne smugi kurzu w rogach pomieszczenia. Niestety – szczotka boczna nie jest mistrzem precyzyjnego doczyszczania narożników, a szczotka główna też nie zawsze wszystko zgarnia.

A skoro już o szczotkach mowa – muszę wspomnieć o jednym, drobnym, ale irytującym minusie. Włosy bardzo łatwo wplątują się w szczotki, a w zestawie zabrakło narzędzia do ich czyszczenia, o czym już wspominałem. Efekt? Trzeba je wyciągać ręcznie, co po kilku dniach potrafi nieźle zirytować. I choć nie jest to wada wpływająca na skuteczność sprzątania, to szkoda, że producent nie dorzucił tego prostego akcesorium.

Z testów wynika, że MOVA E20 bez większego problemu ogarnia mieszkanie o powierzchni 120 m² przy jednym przejeździe. W trybie standardowym robot pracuje maksymalnie przez mniej więcej dwie godziny. Faktyczna długość pracy zależy od trybu – przy maksymalnej mocy czas ten skraca się do około 80 minut. Z kolei ładowanie trwa niestety długo, bo aż 360 minut. To zdecydowanie coś, co warto wziąć pod uwagę, planując kolejne cykle sprzątania.

W codziennym użytkowaniu dobrze działa także funkcja automatycznego zwiększania mocy, gdy robot wykryje dywan. Zdarza się jednak, że aby dywan naprawdę był czysty, MOVA musi przejechać po nim dwa, a nawet trzy razy. Na szczęście aplikacja umożliwia takie ustawienia, więc jeśli zależy nam na dokładnym odkurzeniu np. wykładziny w salonie – wystarczy wszystko zaprogramować raz i zapomnieć o temacie.

Mopowanie w MOVA E20 – dodatek czy realna pomoc?

MOVA E20 / fot. Paweł Gajkowski, agdManiaK.pl

MOVA E20 daje użytkownikowi wybór: może odkurzać, mopować lub robić obie te rzeczy jednocześnie. Z pozoru brzmi to jak pełnoprawna funkcja, ale im więcej cykli mopowania za mną, tym bardziej dochodzę do wniosku, że mamy tu raczej do czynienia z dodatkiem, a nie pełnoprawnym systemem myjącym. To nie jest robot, który poradzi sobie z zaschniętym sokiem, plamami po obiedzie czy błotem przyniesionym pod butami. Raczej lekko odświeży podłogę – i tyle.

Możliwość regulacji ilości dozowanej wody (niska, średnia, wysoka) to przydatna rzecz, ale w praktyce nawet tryb „głębokiego mopowania” nie przynosi spektakularnych rezultatów. Zwiększa zużycie wody, to fakt, ale efekt końcowy nie różni się znacząco od tego, co dostajemy w trybie średnim. Sam najczęściej korzystam właśnie z tego środkowego ustawienia – nie przelatuję zbiornika w godzinę, a podłoga wygląda przyzwoicie.

W codziennym użytkowaniu mopowanie sprawdza się głównie wtedy, gdy robot wjedzie na zabrudzenie krótko po jego powstaniu. Jeśli coś wyleje się rano i MOVA przejedzie po tym za dwie godziny – szansa, że zbierze wszystko, spada praktycznie do zera.

Nie ma tu obrotowych mopów, nie ma docisku, nie ma zaawansowanej pracy z plamą. I trzeba to jasno powiedzieć – to nie jest sprzęt dla tych, którzy liczą na błysk bez użycia ręcznego mopa.

MOVA E20 robi swoje. Odświeża podłogę, zbiera kurz i sprawia, że wieczorem nie czuję piachu pod stopami. Ale żeby mopowanie było realnym wsparciem, musi odbywać się często. Codziennie, albo przynajmniej co drugi dzień. Wtedy robot daje radę utrzymać podłogi w przyzwoitym stanie. Gdy przerwy są dłuższe, efekt czystości robi się czysto teoretyczny.

Szkoda, że producent nie pokusił się o nieco bardziej zaawansowany moduł mopujący. W droższych modelach widać wyraźną różnicę – obrotowe pady, docisk, a czasem nawet podgrzewanie wody. Tutaj tego nie ma. I choć MOVA E20 nie udaje, że jest czymś więcej niż jest, to trudno nie odczuwać lekkiego niedosytu, szczególnie jeśli ktoś kupuje robota z nadzieją na porządne, automatyczne mycie podłóg.

Co oferuje aplikacja MOVAhome?

MOVA E20 / fot. Paweł Gajkowski, agdManiaK.pl

Aplikacja MOVAhome od samego początku robi dobre wrażenie – jest przejrzysta, szybka i przede wszystkim intuicyjna. Już na etapie pierwszej konfiguracji widać, że producent pomyślał o osobach, które nigdy wcześniej nie miały styczności z robotem sprzątającym. Proces parowania urządzenia z Wi-Fi i pierwsze skanowanie mieszkania nie zajmują więcej niż kilka minut. To ważne, bo w tej klasie sprzętu oczekuję, że technologia nie będzie mnie spowalniać, tylko realnie pomagać.

MOVA E20 bardzo sprawnie skanuje przestrzeń, a potem pozwala ją edytować: dzielić, nazywać pomieszczenia i zarządzać harmonogramami sprzątania w zależności od stref. Świetnie działa też wyznaczanie obszarów zakazanych – możemy określić miejsca, których robot ma unikać, zarówno w kontekście mopowania, jak i samego odkurzania. Co ważne, strefy mogą być zróżnicowane: klasyczne „no-go”, bez mopowania, a także takie, które mają chronić urządzenie przed potencjalnym upadkiem (np. przy schodach).

Sama kontrola nad robotem również daje sporo frajdy. Można wybrać dokładnie, co ma być zrobione – czy robot ma posprzątać całe mieszkanie, jedno pomieszczenie, czy tylko konkretny punkt. Jest też opcja ręcznego sterowania, która przypomina pilot do zdalnie sterowanego samochodzika. Działa z pewnym opóźnieniem, ale czasem bywa przydatna – np. gdy robot zatrzyma się pod kanapą, a ja nie mam ochoty się po niego schylać.


Ciekawie prezentuje się też personalizacja sprzątania. W aplikacji możemy regulować moc ssania (cztery poziomy: spokojny, standardowy, turbo i max), a także intensywność mopowania. Widać, że twórcy MOVAhome wiedzieli, jak ważna jest elastyczność – szczególnie w domach, gdzie różne typy podłóg występują tuż obok siebie. Ja sam ustawiam inne parametry dla kuchni i inne dla sypialni, bo wiem, że potrzeby są zupełnie inne. A MOVA to respektuje – i to właśnie cenię najbardziej.

Nie zabrakło też nowoczesnych akcentów – aplikacja wspiera sterowanie głosowe przez Asystenta Google i Alexę. I choć nie korzystam z tej opcji na co dzień, to wiem, że wielu użytkowników z inteligentnym domem doceni tę funkcję. Całość dopełniają informacje o stanie urządzenia, poziomie naładowania baterii czy potrzebie konserwacji. MOVAhome to jedna z tych aplikacji, które po prostu się sprawdzają.

Czy warto kupić MOVA E20?

MOVA E20 / fot. Paweł Gajkowski, agdManiaK.pl

MOVA E20 zdecydowanie zasługuje na uwagę, zwłaszcza w swojej klasie cenowej.

Oferuje solidne funkcje, takie jak nawigacja LDS, moc ssania 5000Pa i funkcję mopowania, co czyni go atrakcyjnym wyborem dla osób poszukujących wszechstronnego urządzenia do utrzymania czystości w domu. Aplikacja mobilna MOVAhome to kolejny atut – intuicyjna i funkcjonalna, umożliwia precyzyjne zarządzanie sprzątaniem, planowanie harmonogramów i dostosowywanie ustawień do indywidualnych potrzeb.

Jednak nie jest to urządzenie bez wad. Zestaw startowy jest ubogi, brakuje w nim zapasowych akcesoriów i narzędzia do czyszczenia szczotek, co może generować dodatkowe koszty tuż po zakupie. Funkcja mopowania, choć obecna, nie jest tak zaawansowana, jak w droższych modelach – radzi sobie z lekkim odświeżaniem podłóg, ale nie z trudniejszymi zabrudzeniami. Ponadto, czas ładowania robota jest dość długi, co może być uciążliwe przy intensywnym użytkowaniu.

Mimo tych niedociągnięć, MOVA E20 wypada zaskakująco dobrze w codziennym użytkowaniu. Robot skutecznie radzi sobie z kurzem i sierścią, a nawigacja LDS zapewnia precyzyjne mapowanie pomieszczeń i efektywne sprzątanie. Urządzenie jest kompaktowe i bez problemu wjeżdża pod większość mebli, co ułatwia utrzymanie czystości w trudno dostępnych miejscach.

Podsumowując, MOVA E20 to niezły robot sprzątający, który oferuje dobrą jakość w przystępnej cenie. Jeśli szukasz urządzenia, które odciąży Cię w codziennych obowiązkach, a jednocześnie nie zrujnuje Twojego budżetu, to warto rozważyć ten model. Należy jednak pamiętać o jego ograniczeniach, zwłaszcza w kontekście mopowania i ubogiego zestawu startowego.

Ocena końcowa testu [1-10]: 6.5

ZALETY
  • Precyzyjne i szybkie mapowanie pomieszczeń;
  • Efektywne poruszanie się po mieszkaniu;
  • Możliwość wyznaczania stref zakazanych i wirtualnych ścian;
  • Wysoka moc ssania (5000 Pa) skutecznie zbiera kurz i sierść;
  • Automatyczne zwiększanie mocy na dywanach;
  • Intuicyjna i funkcjonalna aplikacja mobilna;
  • Możliwość personalizacji sprzątania i ustawiania harmonogramów;
  • Sterowanie głosowe (Asystent Google, Alexa);
  • Robot bez problemu wjeżdża pod większość mebli;
  • Atrakcyjna cena zakupu.
WADY
  • Brak zapasowych akcesoriów (szczotki, nakładki mopujące);
  • Brak narzędzia do czyszczenia szczotek;
  • Mopowanie jest raczej dodatkiem niż pełnoprawną funkcją myjącą;
  • Nie radzi sobie z trudniejszymi zabrudzeniami;
  • Długi czas ładowania (360 minut);
  • Włosy łatwo wplątują się w szczotki;
  • Przeciętna zdolność pokonywania progów.

Wyróżnienie redaKcji techManiaK.pl


Paweł Gajkowski

Najnowsze artykuły

  • Promocje

Tani ekspres ze spieniaczem? Philips LatteGo za 1219 zł prosto od producenta

Ta promocja długo nie potrwa. Na Allegro można teraz kupić ekspres Philips EP2334/10 LatteGo w…

24 kwietnia 2025
  • Promocje

Sezon na grillowanie w Lidlu. Świetne grille w promocjach

Wreszcie temperatura za oknami podskoczyła do okolic 20 stopni, a już za kilka dni startuje…

24 kwietnia 2025
  • Amica
  • Kuchnie i piekarniki
  • Promocje

Kup piekarnik Amica, zgarnij cashback i do tego robota planetarnego za 1 zł

Nadarza się dobra okazja, aby kupić piekarnik marki Amica. RTV EURO AGD za 1 zł…

23 kwietnia 2025
  • JIGOO
  • Odkurzacze
  • Testy
  • Wiadomość dnia

JIGOO V700 to niedrogi odkurzacz pionowy ze stacją opróżniającą (TEST)

Kosztuje mniej niż 1300 zł w promocji, ma stację opróżniajacą i ma pracować do 60…

23 kwietnia 2025
  • Czajniki
  • Newsy
  • Russell Hobbs

Czajnik RUSSELL HOBBS Calm. Ma podświetlenie i… melodyjki

Na nasz rynek trafił ostatnio bardzo ciekawy czajnik RUSSELL HOBBS Calm 27450-70. Co w nim…

23 kwietnia 2025
  • Dreame
  • Newsy
  • Pielęgnacja ciała

Dreame AirStyle Pro to Dyson Airwrap killer za połowę ceny! Będzie hit?

Dreame rzuca rękawice Dysonowi i wprowadza do sprzedaży długo zapowiadany multistyler Dreame AirStyle Pro. Nowy…

22 kwietnia 2025