Shark PowerDetect IP1251EUT / fot. K. Kulikowski, agdManiaK.pl
Shark PowerDetect IP1251EUT to nietypowy odkurzacz pionowy, który z jednej strony nie jest tak drogi, jak konkurencja z logo Samsunga czy Dysona, a z drugiej, oferuje sporo ciekawych i autorskich rozwiązań. Sprawdzam, jak to wszystko wypada w praktyce.
Spis treści
Jakiś czas temu dotarł do mnie bardzo nietypowy odkurzacz firmy Shark – marki piekielnie popularnej w USA, a u nas bardziej znanej z frytkownic beztłuszczowych pod drugą marką Ninja.
O polskiej premierze serii Shark PowerDetect pisałem w lutym 2025 i długo na swoją sztukę testową czekać nie musiałem.
Odkurzaczem bawiłem się dwa miesiące. W tym czasie zastąpił moje prywatne odkurzacze marki Dreame i miał naprawdę sporo pracy. Zasuwał na 160 m2 partery, 80 m2 piętra, odkurzał dwa razy samochody, czyścił cztery kanapy i trzy materace.
Już na wstępie zdradzę, że sprzęt bardzo przypadł mi do gustu – pracowało się nim świetnie, choć nie obyło się bez kilku kontrowersji. Shark ma własne podejście do odkurzania, nie papuguje liderów rynku, a tworzy własne rozwiązania, które dają naprawdę świetne efekty końcowe.
Warto też od razu podkreślić, że w najnowszej serii Shark PowerDetect mamy do wyboru dwie wersje odkurzacza: IP1251EUT i IP3251EUT , różniące się kolorystyką, ale też obecnością stacji opróżniającej (jest tylko w drugim modelu).
Testowany przez nas tańszy wariant, czyli Shark PowerDetect IP1251EUT obecnie kosztuje 1459 zł. Według historii cen ten model trafił na polski rynek na początku marca 2025 roku i najtaniej był w kwietniu – po 1220,56 zł.
Drugi wariant wyposażony w stację opróżniającą, czyli Shark PowerDetect IP3251EUT pojawił się na naszym rynku w styczniu 2025 roku i już nieraz spadał do 1542,42 zł – obecnie większość sklepów ma go po 1799 zł, więc różnicy cenowej między wersjami nie ma specjalnie dużej, a czasem nawet wariant ze stacją kosztuje mniej niż wersja bez niej.
Co ważne, oba odkurzacze firmy Shark objęte są 5-letnią gwarancją producenta, z wyjątkiem baterii, na którą firma daje 2 lata gwarancji. Przy zakupie bezpośrednio od producenta (ze strony sharkclean.pl) możemy zgarnąć 10% rabatu na pierwsze zamówienie za zapisanie się do newslettera i mamy 60 dni na testy – jeśli sprzęt nie spełni oczekiwań, możemy go zwrócić.
Niestety, czasami bywa kłopot z dostępnością odkurzaczy w sklepie własnym Sharka, na co warto brać poprawkę.
Dostępność części eksploatacyjnych, jak filtry, czy wałki nie jest zbyt dobra – zamienniki znajdziemy na fruugo.pl, w AliExpress i Temu.
Ceny zestawów są całkiem niezłe – 60 zł za zestaw wszystkich filtrów lub 129 zł. Jeśli szukasz oryginalnych części, to najlepiej celować w amerykańskie sklepy i portale, także amerykański sklep Sharka sprzedaje wszystko, co potrzeba, choć czasem nie działa opcja wyboru naszego kraju przy dostawie.
Przykładowo pochwalić producenta można za dość tani akumulator kosztujący ok. 88 dolarów, czyli coś koło 330 zł – tyle samo kosztuje też nowa jednostka centralna bez baterii i zbiornika. Nowa rura to koszt 25 dolarów, przedni wałek kosztuje 44 dolary, cała elektroszczotka 100 dolarów, nowy zbiornik kurzu 33 dolce. Filtr HEPA to koszt 22 dolarów, filtry gąbkowe i materiałowe 15 dolarów.
Dokupić też można ssawki, których nie mamy w zestawie, jak płaską ssawkę z włosiem do kurzu za 33 dolary, ssawkę szczelinową bez nasadki z włosiem za 11 dolarów, teleskopową ssawkę szczelinową za 33 dolary.
Shark nie podaje nam całego kompletu parametrów – szkoda, że amerykański producent idzie drogą Boscha i chce zdradzić danych, które mają znaczenie dla większości kupujących przy zakupie. Shark chwali się badaniami i testami swoich modeli zgodnie z normą IEC 62885-2, ale większości niewiele to powie.
W sieci wyszukałem, że odkurzacz pracuje z 380 W silnikiem – nie robi to wrażenia, podobnie jak napięcie 21,6 V akumulatora. Co prawda ma dużą pojemność 3750 mAh i długi czas pracy – 70 minut w eco i ok. 10 minut w boost według producenta. Pierwszy parametr dotyczy samej jednostki centralnej z ssawkami, bez elektroszczotek, a drugi ciężko stwierdzić – sam sprawdzałem czas pracy z najwyższą mocą i elektroszczotką główną – jest to ok. 14 minut, a nie 10.
Parametry:
Pojemność zbiornika jest naprawdę spora i mam tu na myśli realną pojemność. Filtracja jest na wysokim poziomie, choć nie sprecyzowano klasy filtra HEPA – jak na moje oko, jest to przynajmniej H12.
Waga odkurzacza z elektroszczotką i rurą to aż 3,7 kg, więc tylko kilka gramów mniej niż w najcięższych odkurzaczach na naszym rynku (jak Bosch Unlimited 10), ale znacząco te sprzęty różnią się rozłożeniem masy oraz ergonomią, więc realnie dużo przyjemniej pracuje się Sharkiem niż Boschem.
Amerykańskie firmy specyficznie podchodzą do tematu akcesoriów, stacji dokujących i ładowania odkurzaczy bezprzewodowych. Shark, tak jak i Hoover, w większości swoich modeli nie dają stacji do zawieszenia na ścianę, czy stojaków, a umożliwiają złamanie odkurzacza w pół i postawienie lub po prostu postawienie w pionie.
Na akcesoria dostajemy worek, a mamy je trzy:
Sam odkurzacz wyposażony jest w wymienną baterię, wypinany zbiornik kurzu w całości lub odpinaną dolną część do opróżniania, łamaną rurę i elektroszczotkę uniwersalną będącą jednym z najbardziej zaawansowanych rozwiązań na rynku.
Jakość połączeń jest bardzo dobra, szczelna i sztywna – czasem wręcz trzeba użyć nieco siły, aby rozłączyć niektóre części. Porównać te elementy można do złączy w najnowszych seriach Bosch Unlimited 10 i 9, a przebijają znacząco jakość połączeń w odkurzaczach Dysona, Samsunga, Philipsa czy Tefala.
Spasowanie plastików jest znakomite, choć sam materiał, z którego są wykonane nie zawsze jest najwyższych lotów. Przykładowo uchwyt jest wykonany praktycznie jak w wiertarko-wkrętarkach – gruby, profilowany, gumowany z obu stron dla pewnego chwytu, świetniej jakości są plastiki w kolorze niebieskim, czy srebrnym, ale te szare, potrafią mieć na sobie ślady z formy wtryskowej – tak jak w odkurzaczach marki Dyson.
Konstrukcja odkurzacza Shark jest odmienna od tego co znam z innych testowanych sprzętów. Jednostka centralna ma baterię wsadzaną przed chwyt pistoletowy, a nie pod niego – takim sposobem znacząco poprawia się ergonomia i zmniejsza odczuwalna waga. Włącznik mamy pod wyświetlaczem, a tryby pracy zmieniamy spustem pod palcem wskazującym – nie trzeba trzymać przycisku do pracy.
Przyczepić się można do samego ekranu – ma trzy ikony trybów pracy i pasek z poziomem naładowania baterii. Zabrakło procentowego wskaźnika naładowania, nie ma też podanego czasu do rozładowania.
Zawias łamanej rury jest bardzo gruby i sprawia równie dobre wrażenie, jak ten z Boscha Unlimited 10 – dużo lepsze od Tefalowego, tego z pionówek Beko, czy Boscha z serii Unlimited 7.
Ciekawie rozwiązano małą elektroszczotkę 15 W – ma trzy paski składające się z jednej strony z gumy, a drugiej czegoś w rodzaju nylonu (?), który ostro wytrzepuje kurz i usuwa sierść z tapicerki i materiałów. Wałek wyjmuje się łatwo – wystarczy podnieść osłonę i wyrwać wałek w miejscu do tego oznaczonym – szerokość robocza to 9,5 cm, a cała elektroszczotka ma prawie 16 cm.
Ssawka szczelinowa ma 19 cm długości samego przewężenia i dodatkową nasadę z włosiem – zwiększa ona nieco szerokość ssawki z 2 cm do 3,5 cm, ale na siłę można ją usunąć. Wewnętrznie ssawka szczelinowa ma 3,6 cm wysokości i 1,4 cm szerokości, więc nie należy do najwęższych. Światło ma dość szerokie, ale siła ssania samego odkurzacza jest na tyle spora, że nie można mieć zastrzeżeń do podciśnienia ssania.
Ostatnie akcesorium to ssawka z szorstkim włosiem, które można odpiąć. Pod nim znajduje się coś w rodzaju ssawki do tapicerki, ale jest nieco zaokrąglona, ma 2 paski szorstkiego materiału i głowica jest obrotowa.
Największą ciekawostką jest główna elektroszczotka Duo Clean Detect o mocy aż 120 W. Ma dwa wałki – główny z z dwoma paskami bardzo szorstkiego włosia ułożone w kształt litery V i drugi z przodu, typowy do podłóg twardych (włochaty na całej długości).
Oba wałki obracają się jednocześnie i mają na całej szerokości zęby wyczesujące, więc nie plączą wokół siebie włosów. Za wałkiem tylnymi znajdują się też gumowe wypustki uszczelniające, wszystkie 4 koła są dobrze gumowane, podobnie jak front elektroszczotki.
Nie zabrakło bardzo dobrego oświetlenia LED nie tylko z przodu, ale także z tyłu elektroszczotki, gdyż Shark chwali się, że tak samo dobrze odkurza do przodu jak i do tyłu. Po bokach mamy specjalnie czujniki zbliżeniowe ścian, więc elektroszczotka sama w takiej sytuacji odpala maksymalną moc i wysokie obroty wałków dla jak najlepszych efektów. Elektroszczotka wykrywa też dywany i zwiększa na nich moc – ma taki sam czujnik jak roboty sprzątające.
Zbiornik na kurz też ma bardzo ciekawy projekt – jest w pełni przeźroczysty, zawartość widać dosłownie z każdej strony. Zabrudzenia wpadają przez kanał w kształcie ślimaka i wpadają do 700 ml zbiornika. Przed wpadnięciem brudu w filtry zabezpiecza stożkowy filtr z metalowej siateczki – uwielbiają wokół niego wkręcać się włosy, a gdy zbiornik jest pełen w ¾, filtr zapycha się kurzem i ma to wpływ na pracę silnika – zmienia się dźwięk, słychać, że zaczyna się przegrzewać – na szczęście ma zabezpieczenie, więc po paru minutach wyłączy się.
Za zbiornikiem mamy wyjmowany koszyczek z trzema filtrami – wstępny z gąbki, środkowy z filcu, wylotowy HEPA ułożony na silniku. Tu warto się na chwilę zatrzymać, gdyż Internety wspominają o pewnym problemie z zapychaniem się filtra HEPA jak i wstępnego z metalowej siateczki.
Mam wrażenie, że jest to problem dotyczący jedynie serii IP3000, czyli wersji ze stacją opróżniającą – tam filtr HEPA wygląda zupełnie inaczej, bliżej mu do tych owalnych filtrów z silników 4-suwowych wertykulatorów, czy glebogryzarek i ponoć nie ma tych dwóch filtrów wstępnych, co mój testowy (z gąbki i flicu).
Rozwiązaniem problemu ma być ponoć wymiana zbiornika z europejskiego na amerykański lub dokupienie filtrów wstępnych (miejsce na nie jest).
W Shark PowerDetect IP1251EUT, czyli modelu bez stacji, mamy wszystkie trzy filtry i szczerze pisząc nie zauważyłem większych różnic w projekcie zbiornika wersji UE vs USA. Ponoć cała sprawa jest wynikiem przegranej batalii sądowej Sharka z Dysonem na rynku europejskim w kwestii rozwiązania multicyklonowej separacji zabrudzeń – wersja UE ma tylko pojedynczy cyklon.
Odkurzaczem pracowałem dwa miesiące, specjalnie ani razu go nie czyściłem, jedynie opróżniałem zbiornik kurzu, nie sprawdzałem w tym czasie stanu filtrów. Po dwóch miesiącach, do zrobienia zdjęć wyjąłem zespół 3 filtrów i moim zdaniem są w bardzo dobrym stanie – lekko szary od góry jest filtr gąbkowy, ten z filcu jest czysty, podobnie jak HEPA, więc tylko utwierdzam się w przekonaniu, że wyżej opisany problem nie dotyczy modelu Shark PowerDetect IP1251EUT.
Faktem jest natomiast to, że przy pełnym zbiorniku metalowy filtr wstępny może zapchać się kurzem, a wtedy spada moc ssania i zdolność silnika do chłodzenia się powietrzem.
Podsumowując, odkurzacz jest znakomicie spasowany, ma grube i szczelne połączenia, czy łamanie rury, może niektóre plastiki mogłyby lepiej wyglądać, ale nie umniejsza to ich jakości. Konstrukcja odkurzacza jest projektem Sharka – nie znam innej firmy robiącej to podobnie, zwłaszcza główną elektroszczotkę, która naprawdę robi robotę.
Pierwsze wrażenie, gdy podniesiemy cały odkurzacz nad podłogę to całkiem spora waga 3,7 kg. Na naszym rynku cięższe są jedynie odkurzacze marki Bosch Unlimited 10 (3,83 kg) i podobnie ważą odkurzacze Miele Triflex HX2 (3,64 kg) oraz Hoover HFX Pet HFX20P 011 (3,72 kg). Realnie nie jest tak źle jak we wspomnianych wcześniej modelach, a to z dwóch powodów.
Po postawieniu na podłodze odkurzaczem pracuje się nadzwyczaj lekko, a to z uwagi na fakt, że spora część masy jest w elektroszczotce – sama jednostka centralna to tylko 1,8 kg. Na poprawę ergonomii wpływ ma też umieszczenie baterii wzdłuż uchwyt przed nim, a nie za lub pod. Realnie nie miałem żadnych problemów z operowaniem odkurzaczem Sharka, a przy niezbyt ergonomicznych odkurzaczach szybko odzywa się u mnie staw łokciowy.
Pod względem głośności pracy jest to bardzo zbliżony sprzęt do Boscha serii Unlimited 9 i 10, nieco głośniejszy na niższych biegach od Dreame Z30 i Dysona V15 Detect Absolute, za to cichszy od większości modeli Samsunga i Hoovera. W trybie najwyższych mocy, wszystkie wypadają podobnie, osiągając ok. 75 dB.
Głośność pracy:
Dźwięk silnika, jak i elektroszczotki nie są drażniące, nie ma tu żadnych dodatkowych wysokich dźwięków czy pisków. Pochwalić Sharka trzeba za znakomicie prowadzącą się elektroszczotkę – kołka tylne, jak i przednie nie wydają z siebie żadnych dźwięków, a odkurzacz jedzie zawsze tam, gdzie chcemy.
Elektroszczotkę główną opisałem wcześniej, ale dodam, że tak dobrego rozwiązania do odkurzania chyba jeszcze nie testowałem – 120 W mocy, które zasuwa nawet po dywanie shaggy z 3 cm włosiem.
Większość innych elektroszczotek po prostu się blokuje – tak było z elektroszczotką Digital Motorbar z Dysona, AllFloor z Boscha, czy Active Dual z Samsunga – trzeba było odkurzać ruchami do tyłu i najlepiej na niskiej mocy ssania. Trochę lepiej radzą sobie elektroszczotki z Dreame: uniwersalna z Z20, Z30, R20, czy T30 oraz najnowsza OmniBrush z Z30 Station.
Tu nawet nie słychać, żeby włosie stawiając opór obu wałkom jakoś męczyło napęd – zero problemów, samo wyczesywanie włosia z kurzu i zabrudzeń. Ostatnie elektroszczotki, które tak dobrze radziły sobie na dywanach, które testowałem to rozwiązanie firmy Jimmy z wałkiem do dywanów – przykładowo z Jimmy H9 Pro, H10 Flex, czy H10 Pro (ostatnio na rynku pojawił się nowy model Jimmy H11 Pro).
Warto też dodać, że elektroszczotka ma taki sam, jak roboty sprzątające czujnik wykrywający dywany i wykładziny, a nie tylko czujnik wykrywający opór na wałku. Co do pochłaniania dużych elementów, jak monety, małe LEGO, czy koci żwirek z kuwety – wcina je bez zająknięcia i przesuwa do zbiornika.
Sprawdziłem, jak elektroszczotka radzi sobie na podłogach twardych z różnymi zadaniami. Zbieranie dużych elementów to dla niej pestka – nawet cały makaron rurki wciągała, rozwalała o zęby wyczesujące na kawałki i pakowała do zbiornika bez żadnych zatorów w rurach.
Kolejny test to wciąganie dużej ilości kurzu – jeden przejazd do przodu i do tyłu, a na podłodze nie zostało dosłownie nic.
Za to nieco rozczarowuje kwestia wciągania kłębów włosów (dł. 50 cm) – odkurzacz większość owinął wokół drugiego wałka, włączenie trybu turbo sprawiło, że włosy ułożyły się na wałku w kilka pasków. Co prawda usunięcie ich nożem poprzez rozcięcie to prościzna i zajmuje 10 sekund, ale liczyłem, że podobnie jak w Dysonowej elektroszczotce Digital Motorbar włosy zostaną usunięte z wałka przez zęby wyczesujące.
Pod tym względem lepiej radzi sobie też nowa elektroszczotka z Dreame – OmniBrush, a podobnie do Sharka wypadają elektroszczotki uniwersalne Samsunga, Tefala, Philipsa czy Boscha.
Oświetlenie w tej elektroszczotce to kolejny poziom – może nie jest tak mocne, jak to z Fluffy Optic Dysona (zielony laser), czy OmniBrush z Dreame (niebieskie światło), ale ma bardzo szeroki kąt, sięga daleko i w trybie Auto świeci nawet do tyłu. W trybie Eco światło przednie nieco przygasa, tylne się nie świecą, w Boost mocno świeci przednie, ale tylne już nie.
Wszystkie światła świecą tylko w trybie Auto. Także w tym trybie zmienia się natężenie tylnych świateł wraz z wykryciem przez sensor zabrudzeń większej ich ilości. Boczne sensory wykrywające ściany i meble odpalają nie tylko maksymalną moc, ale też tyle oświetlenie po stronie po której znajduje się przeszkoda.
Co do samych trybów to Eco nada się do lekko zakurzonych podłóg, a Boost do dużych zabrudzeń oraz dywanów, choć realnie użytkowanie tych trybów jest mało sensowne. Shark ma jeden z najlepiej działających automatów – moim zdaniem przebija nawet to, co oferuje Dyson w modelach z dopiskiem Detect.
Obie firmy wsadzają do swoich odkurzaczy sensory wykrywające zabrudzenia, które mają automatycznie dostosowywać moc ssania do ich ilości. Shark znacząco zmienia też prędkość obrotową wałków, kolor ledowego paska wokół panelu sterowania i natężenie światła tylnego w elektroszczotce. Gdy zabrudzeń jest dużo, odpali się maksymalna moc, a także maksymalne obroty wałków, co wtedy znacząco słychać – ok. 77-80 dB.
Tryb Auto zmienia parametry pracy praktycznie natychmiastowo i nie zasuwa tylko z poziomu ECO do Boost, ale ma pełno pośrednich poziomów. Tak jak w ostatnich flagowcach Dreame serii Z narzekałem, że mamy tylko trzy biegi, z czego Auto bazuje na ECO i czasem podskoczy do Turbo, to tutaj mi to zupełnie nie przeszkadza – Shark zaprojektował tryb automatyczny najlepiej ze wszystkich firm, których odkurzacze testowałem.
Przepadam za rozwiązaniami ułatwiającymi sprzątanie pod meblami, czyli łamane rury. Do ich wad trzeba zaliczyć osłabienie tego elementu przez zawias, ale to, jak Shark wykonał ten element, bije prawie całą konkurencję – równie gruby zawias, wykonany z super materiału ma Bosch Unlimited 10.
Tak, jak i w Boschu, zawias umieszczono wysoko, a nie w połowie rury, jak to robi od lat Tefal – kolejny duży plus. Z uwagi na przegub o wysokości 7 cm (sama elektroszczotka 6,5 cm), zmieścimy się pod meblami z niszą od 7,1 cm co jest super wynikiem, a sięgniemy na aż 75 cm (do zawiasu).
Elektroszczotka ma szerokość 26 cm, więc typową, a wałki mają szerokość roboczą 19,5 cm dla przedniego i 21,5 cm dla drugiego. Podoba mi się poziom zabezpieczenia elektroszczotki przed rysowaniem podłóg i mebli – od spodu jest świetnie zabezpieczony, a od frontu mamy pasek gumy – brakuje go tylko na narożnikach.
Poza samym odkurzaczem z genialną elektroszczotką i łamaną rurą dostajemy trzy akcesoria. Ssawka szczelinowa mająca 36 cm długości i 19 cm samego przewężenia jest sprawnym narzędziem, choć przez nasadkę z włosiem, nie zmieścimy się z nią wszędzie – przykładowo nie sięgałem nią do samej wykładziny, w szczelinie między fotelem kierowcy, a progiem Renault Clio V.
Gdyby to był mój prywatny odkurzacz, usunąłbym nasadkę z włosiem lub kupił drugą, dużo lepszą – teleskopową, elastyczną szczelinówkę, dostępną u producenta w USA.
Kolejne akcesorium to ssawka do tapicerki z nasadką z szorstkim włosiem – zastosować może mieć wiele, od czyszczenia elementów dekoracyjnych z kamienia, klinkieru, po tapicerki, materace i sierść, choć do tych drugich zadań lepiej użyć mini elektroszczotki.
Mini elektroszczotka znakomicie usuwa z materiałów kanap, czy materacy sierść zwierzaków, dobrze wyciąga kurz, czego najlepszym dowodem jest jego ilość usunięta z czterech kanap, które ostatni raz odkurzałem jakieś dwa tygodnie temu.
Jednostka centralna ma łatwe opróżnianie i demontaż zbiornika kurzu. Oba przyciski są po lewej stronie odkurzacza, czyli dla mnie mniej ergonomicznie – jestem leworęczny. Dolnym otwieramy zbiornik – wystarczy wystawić go nad śmietnik, otworzyć, a zawartość wypada. Drugi przycisk odpina cały zbiornik i daje dostęp do koszyczka z trzema filtrami: gąbki, filcu i HEPA.
Na przestrzeni dwóch miesięcy testów kilka razy włosy i kurz na tyle owinęły się wokół pierwszego filtra wstępnego z metalowej siateczki, że zmieniał się dźwięk silnika – z internetowych opinii wynika, że ten typ tak ma i gdybym popracował w takim stanie jeszcze 7-8 minut to zadziałałoby zabezpieczenie przed przegrzaniem – odkurzacz wyłączyłby się.
Ponoć przyczyną jest brak multicyklonowej separacji, jak to jest w Dreame, Samsungu czy Dysonie – pojedynczy cykl w takim kształcie zbiornika kurzu nie jest wstanie zabezpieczyć filtra metalowego przed plątaniem.
Na szczęście dzieje się to naprawdę rzadko, a kurzu i włosów musi być ponad 75% pojemności pojemnika. Jeśli zdecydujesz się na wariant ze stacją opróżniającą, to problem jest jeszcze mniejszy – wystarczy przy sprzątaniu odłożyć odkurzacz, gdy zbiornik zapełni się do ok. 70% i zasuwać dalej. W testowym modelu należy opróżnić go ręcznie. Jak już wspominałem wcześniej, typowego zapychania się filtrów wstępnych z gąbki i filcu, czy filtra HEPA nie zaobserwowałem.
To, co może się nie podobać, to kwestia przechowywania i ładowania. Baterię należy wypiąć z odkurzacza i wpiąć do zewnętrznej, dużej ładowarki, nie ma opcji ładowania baterii będącej w odkurzaczu tym, co mamy w zestawie. Bateria, gdy się ładuje miga, a naładowana świeci ciągłym światłem – czas ładowania to faktycznie coś koło 6 h – naprawdę długo. Na szczęście można tanio kupić drugą baterię za ok. 340 zł z USA.
Pisząc o przechowywaniu mam na myśli kwestię braku miejsca na trzy akcesoria i ładowarkę – co prawda dostajemy worek z napisem marki, ale to taki dość słaby pomysł. Worek też gdzieś trzeba trzymać lub zawiesić, osobiście wolałbym przynajmniej stację do powieszenia na ścianę, najlepiej stojak na cały zestaw lub chociaż stojak na akcesoria – taki sam jaki jest dodawany do wersji ze stacją opróżniającą.
Sam odkurzacz nie potrzebuje żadnych stojaków czy stacji, gdyż łamie się w 180 stopniach, składa na pół z wysokości 118 cm do 67 cm i stoi samodzielnie w pionie. Na głębokość w pozycji złożonej potrzebuje tylko 33 cm, a na szerokość tyle co elektroszczotka, czyli 26 cm. Może to kwestia przyzwyczajeń, ale jednak wolę porządek ze wszystkimi częściami zestawu na swoim miejscu w stacji/stojaku.
Co ciekawe, podobnie bywało też z odkurzaczami Hoovera – kolejnej, kiedyś amerykańskiej firmy (dziś należą do chińskiego Haiera). Obojętnie, czy mówimy o nowych modelach, jak Hoover HFX Pet HFX20P 011, czy starociach jak Hoover H-FREE 500 Hydro Plus, oba stoją samodzielnie w pionie i na akcesoria mają worki – może Amerykanie tak wolą?
Podsumowując, to czego zabrakło to na pewno lepszego panelu sterowania, który pokazywałby procenty do rozładowania lub pozostały czas pracy. Konkurencja wykorzystująca czujniki ilości wciąganego brudu daje też ekrany z wykresami pokazującymi frakcje wciąganych zabrudzeń – tu jedynym usprawiedliwieniem są naprawdę niskie ceny obu modeli względem konkurentów z logo Dyson czy Samsung.
Kolejna kwestia do poprawy to zbiornik na kurz – projekt powinien zostać ulepszony w taki sposób, aby włosy czy kurz, przy pełnym zbiorniku nie zapychały metalowego filtra wstępnego. Fajnie byłoby ładować baterię bezpośrednio w odkurzaczu i mieć jakiś stojaczek chociaż na akcesoria – co prawda można osobno dokupić ten z wersji ze stacją opróżniającą, ale to znowu kolejny wydatek.
Z uwagi na długość 77 cm odkurzacza ze szczelinówką, nie mieści się on w każdy zakamarek, zwłaszcza w autach, więc przydałaby się giętka rura lub elastyczna ssawka szczelinowa. W zestawie brakuje też miękkiej szczotki do odkurzania mebli, ale znowu – obie wersje są naprawdę tanie, więc uzupełnienie tych wszystkich braków o kolejne końcówki, czy dodanie bardziej nowoczesnego panelu sterowania, pewnie podwyższyłoby znacząco cenę końcową.
Ostatnia kwestia to już drobiazg – zęby wyczesujące drugi wałek nie zawsze usuwają włosy. Gdy te mają 20-25 cm długości, wszystko działa jak należy, ale jak są dłuższe to już owiną się wokół i trzeba je rozcinać nożem – to cecha 99% elektroszczotek, więc Shark nie jest tu wcale gorszy.
Dwa miesiące zabawy odkurzaczem Shark to naprawdę sporo frajdy – fajnie użytkować sprzęt inny niż wszystkie, z indywidualnym podejściem firmy do tematu sprzątania – widać niektórym jeszcze się chce, nie trzeba tylko kopiować rozwiązań liderów rynku i oferować je w niższej cenie.
Główna elektroszczotka ma łatwy do wyjęcia przedni wałek dedykowany podłogom twardym i jest zaskakująco ciężki. Główny wałek nie jest wyjmowany, ale można przekręcić dwie plastikowe śruby, wyjąć maskownicę z gumowymi wypustami i mieć dostęp do całej niszy za wałkiem, gdyby wymagała wyczyszczenia. W elektroszczotkę nie plączą się włosy, więc nie wymaga częstego oczyszczania.
Z małej elektroszczotki także wałek wyjmuje się w sekundę, zbiornik kurzu jest w pełni demontowany i można myć go pod bieżącą wodą, podobnie jak filtry, trzeba jedynie pamiętać o porządnych ich wysuszeniu.
Alergicy powinni być zadowoleni z poziomu filtracji, mimo iż producent nie podaje klasy filtra HEPA, a jedynie wiemy, że jest to zespół „Anti-Allergen Complete Seal with HEPA filtration” ze skutecznością wychwytywania ponad 99,9% kurzu, alergenów i zapachów.
Kilka zagranicznych stron i kanałów YT okrzyknęło odkurzacze Shark PowerDetect IP1251EUT i IP3251EUT najlepszymi na rynku. Zazwyczaj na ocenę największy wpływ miała genialna skuteczność elektroszczotki uniwersalnej, świetnie działająca stacja opróżniającą (w droższej wersji), a także stosunek ceny do możliwości.
Czy Shark PowerDetect IP1251EUT to faktycznie najlepszy odkurzacz na rynku? Raczej nie rzucałbym takim stwierdzeniem, gdyż jak widać po teście wymieniłem parę braków i wad, ale z całą pewnością jest to jeden z najlepszych odkurzaczy, jaki kiedykolwiek miałem w ręce czy testowałem.
Zapewne sam wybrałby wersję ze stacją opróżniającą – nie jest dużo droższa, a zapewnia czystość zbiornika i filtrów, brak potrzeby ręcznego opróżniania, co dla alergika ma spore znaczenie.
Odkurzacz zachwyca stosunkiem ceny do możliwości. Za stosunkowo małą kasę – nawet 1200-1300 zł dostajemy realnego konkurenta dla Dyson V15 Detect Absolute, kosztującego ponad 3000 zł, Samsungów Jet 95 zaczynających się od okolic 2000 zł, Boscha Unlimited 10 za min. 1900 zł, czy Dreame Z30 za ok. 1700 zł.
Wersja ze stacją to koszt ok. 1800 zł, a konkurencyjne Samsungi są znacznie droższe – najtańszy Samsung Bespoke Jet Plus to minimum 2200 zł, droższy jest też Dreame Z30 Station (ok. 2100 zł), a taniej wypada Dreame Z20 Station za ok. 1650 zł.
Jeśli szukasz odkurzacza z jak najlepszą skutecznością pracy elektroszczotki uniwersalnej, niezależnie od rodzaju podłogi, podoba ci się koncepcja samostojącej konstrukcji z opcją złożenia na pół, długi czas pracy, czy porządne oświetlenie LED, to odkurzacze Sharka na pewno spełnią wszystkie oczekiwania, a dodatkowo warto pamiętać, że sprzęt objęty jest aż 5 letnią gwarancją po rejestracji.
ZALETY
|
WADY
|
Jeśli szukasz dobrego odkurzacza koniecznie sprawdź naszą listę najlepszych pionowych odkurzaczy bezprzewodowych.
Warto też zerknąć na nasz TOP-10 najlepszych odkurzaczy i mopów myjących aktywnie.
Na stronie mogą występować linki afiliacyjne lub reklamowe.
Nowy robot koszący Dreame A2 doczekał się małej przeceny, a w gratisie można też wyrwać…
Czym jest dobra pralka automatyczna? Na to pytanie może być wiele odpowiedzi. Wybór urządzenia zależy…
Nadarza się świetna okazja dla osób szukających dobrej lodówki. RTV EURO AGD przeceniło dwa modele…
Na AliExpress mamy teraz sporo przecen – jedne lepsze, drugie gorsze. Wśród tych wszystkich ofert…
Na AliExpress można kupić teraz trzy tanie odkurzacze bezprzewodowe w bardzo dobrych cenach. To modele…
Lidl wystartował 12 maja z kolejną pulą promocji w ramach nowej gazetki i tym razem…